25 października 2016

II Miasto

     Kolejny beznadziejny zakręt i przecznica, znowu wszystko tak samo szare i przygnębiająco podobne.
     W Midgar wszystko było szare i podobne, miasto wybudowane na planie okręgu o kolosalnych rozmiarach przerosło w metropolię, skrupulatnie powielane od lat według nie zmieniającego się schematu budynki w sektorach okalających centrum. Panowała irracjonalna zasada - im prościej, tym lepiej, dzięki której Midgar obwołano niechlubnym mianem najbrzydszej aglomeracji na kontynencie. Zaiste, nie było powodu, by ktokolwiek chciał tam jechać z pobudek innych niż biznesowe lub w poszukiwaniu pracy; ktoś, kto z własnej woli wyprowadził się tamże, mógł zapomnieć o wizytach krewnych, gdyż nigdzie indziej nie można było się tak łatwo i tak brutalnie zagubić - nic dziwnego, zważywszy na ulice, wyglądające jak gdyby jedna była kopiowana od drugiej. Tak było i nic nie zapowiadało zmian, jako że prezydent miasta sukcesywnie realizował plan rozbudowy infrastruktury, co tylko blokowało możliwość postawienia w wolnej przestrzeni jakiegoś obiektu, który mógłby zachęcić turystów do odwiedzania miasta. W gruncie rzeczy, miało ono swój urok, swoich ludzi. Nadmierne ilości betonu i stali wieczorem zalewała fala pomieszanego światła neonów, umieszczonych w dosłownie każdym możliwym miejscu, na poszczególnych sklepach, nawet na budkach z napojami i przyczepach-barach na stacjach kolejowych, które notabene także były dla Midgaru charakterystyczne, bowiem pojawiały się często i gęsto w każdym sektorze, a tutejsi nie zwracali uwagi na głośne komunikaty spikerek o przybyciu czy odjeździe pociągu, rozbijające się echem po uliczkach.
     Gdy spojrzeć z lotu ptaka na panoramę miasta i jednolitość oraz burość budynków wyrastających z ziemi na ogromnym, okrągłym obszarze, można było bez problemu zauważyć kolosalne reaktory energetyczne wystrzelające w symetrycznych odstępach z każdego sektora po jednym. Konstrukcje budowane na kształt zwężających się ku górze wieżyc okalane były zielonym, jak to określali starsi mieszkańcy - chorym światłem wbudowanych lamp, które nigdy nie gasły, i w istocie doprowadzały tubylców zamieszkujących obszary reaktorom najbliższe do chorób takich jak bezsenność lub nerwica. Mówiąc “obszary najbliższe” i tak ma się na myśli teren oddalony o około pół kilometra od samego reaktora i zaludniony przez najuboższych, tam bowiem, nie wiedzieć czemu, mieszkania były najtańsze do utrzymania.
A utrzymać się w Midgar nie było łatwo - lecz mieszkańcy znaleźli na to zawsze skuteczne sposoby, inaczej rzeczywiście - jak przewidywali sami - miasto podzieliłoby się na dwie diametralnie różne części - bogate centrum i slumsy.
     Kontrast społeczny był w tym barwnym społeczeństwie równie wyraźny, jak komfort życia i jego warunki między ludźmi Midgaru Centralnego a biedoty slumsów, gdyby nie stała i silna kontrola wojskowa zarządzona przez autorytatywnego prezydenta Shinrę, nad miastem zapanowałaby niechybna i nieuchronna rewolucja bądź wojna domowa. Trzeba zaznaczyć, że nienawiść jednych mieszkańców do drugich osiągnęła apogeum, kiedy to aby dostać się do Centrum, od mieszkańców spoza niego zaczęto wymagać specjalnych przepustek, które jak na przekór mieszczuchom i zgodnie z przesyconym absurdem oraz zawiścią midgarskim powietrzem - wydawano jedynie w biurach znajdujących się w Centrum właśnie - wobec tego, aby otrzymać takowy dokument, należało zgodnie z procedurą, zwrócić się do żołnierzy mogących poruszać się swobodnie po całej metropolii i którzy pośredniczyli w procesie zdobycia przepustek. Nierzadko trwało to po kilka miesięcy, i nierzadko przyśpieszano to  za pomocą pieniędzy lądujących w kieszeniach sołdatów. Korupcja kwitła na żyznym po temu gruncie, było to na porządku zarówno dziennym jak i nocnym, chociaż kary za dopuszczanie się takiego wykroczenia były naprawdę wysokie.
     Specyficznym rewirem w szalonym mieście był sektor siódmy, faworyzowany przez prezydenta, mała oaza w pustyni szarej jak melancholia. Obszar prosperował dobrze i gotował się do reprezentacyjnej roli w mieście, chociaż nie słynął prestiżem i zaludniali go wszelacy obywatele od skrajnie ubogich, przez przeciętniaków po snobów. Co czyniło go wyjątkowym? Bogactwo klubów nocnych, pubów, barów i szynków pod każdą postacią, przystosowanie do picia i hazardu, czy może stosunkowo spora ilość zieleni niewykarczowanej jeszcze na rzecz nowej budowli? Prawdopodobieństwo tkwiło także w niebywale korzystnej lokalizacji tego rejonu, skąd blisko do Centrum, ale i do wyjazdu z miasta, w sektorze siódmym nie bywało korków ze względu na brak dróg szybkiego ruchu i obecność tylko i wyłącznie wąskich szos przecinających zlepione ze sobą kamienice. Istotnie, miejsce najspokojniejsze z całości, a przy tym całkiem obiecujące, zyskiwało coraz to nowsze efekty wylewności Shinry - parki, baseny i kina, których było już ponad miarę i niewiele kto do nich uczęszczał, nawet popcorn stracił swój wyjątkowy maślany smak i przesiąknął tandetą.
     Przecznica, ulica posiekana torami kolejowymi, rozwidlenie. Minęła zrujnowany kościół i skierowała w stronę domu.