17 czerwca 2016

I Z nowych dni...

           Matowa czupryna rozmywała się w dzikich kolorach tęczy rozbrzmiewającego miasta. Dość niepewnie stawiane kroki dodawały chłopakowi niezdecydowania oraz ujmowały odwagi i męskości. Wzniósł ku górze głowę, przed którą rysował się nowoczesny, strzelisty budynek. Przejechał opuszkami chudej ręki wzdłuż szelek, z ledwością przełykając ślinę. Przez jeszcze młodą nieświadomość przebiegało pasmo zwątpień i w filozoficzno-energicznym trybie kłonił się ku propozycji wyeliminowania się z owego terenu szkolnego, i to dobrowolnie, był gotów bowiem ponieść każdą konsekwencję, byle by nie uczestniczyć i nie egzystować z nowo poznaną grupą młodych osób, z którymi miał spędzić kolejnych kilka lat.
              Nagle poczuł, że czyjaś drobna ręka  wylądowała na jego ramieniu. Kącikiem zerknął, kierując swoje niebieskie, przestraszone oczy na dziewczynę, która wesoło wymachiwała podręcznikiem tuż przed jego nosem.
- Cześć - rzuciła, zatrzymując książkę na piersiach.
Otworzyła szerzej oczy, po to by bardziej przyjrzeć się towarzyszowi.  Ten z kolei ocknął się, niezdarnie drapiąc czoło, z ledwością można było dostrzec jego uśmiech.
- Nowa..? - spytał, nie przerywając gmerania ręką w grzywce.
Kiwnęła kilkakrotnie głową w twierdzącym geście:
- Zostaw to czoło, bo rozpoczniesz ten rok od zwrócenia na siebie uwagi, jest już całe czerwone - powiedziała, delikatnie się uśmiechając.
- Szukam sali 24...
- Drapanie w czoło raczej nie pomoże - odparła wesoło i zanurzyła rękę w kieszeni kurtki, po czym wydobyła stamtąd mapkę i poczęła wodzić po niej palcem.
Cloud przypatrywał się ogromnej różowej kokardzie, która łączyła burzę jasnobrązowych włosów na głowie dziewczęcia w jeden kucyk, jakoś dziwnie nie pasującej do jej drobnej postury.
Zniecierpliwiony wsunął dłonie do kieszeni, kilka razy chrząkając i oczekując na prędką odpowiedź.
Dziewczyna zmarszczyła czoło, na którym pojawiły się błyszczące kropelki zmęczenia i odpowiedzialności.
Blondyn zajrzał jej przez ramię próbując obalić szyfr znajdujący się na mapie:
- O, mam! - wyrzucił z zadowoleniem, przenosząc wzrok na nowo poznaną koleżankę. Dwoma palcami odgarnął grzywkę, robiąc powolne kroki w stronę potężnych drzwi wejściowych. Towarzyszka odetchnęła z ulgą i ruszyła za nim.

***
- Ho, ho, ho! Witam spóźnialskich, zajmijcie miejsca - dźwięcznie zawołał siwy i niezbyt wysoki staruszek z niewiarygodnie długą brodą, która okalała łagodną twarz, o jasnych i równie łagodnych oczach.
- P-p-przepraszamy - pisnęła dziewczyna, zajmując miejsce obok Clouda, który usadowił się niepostrzeżenie w ławce na samiusieńkim końcu sali. Chłopak spoconymi dłońmi wyciągnął z torby kilka grubych podręczników i zdawał się czegoś szukać, a raczej niezdarnie udawać, że czegoś szuka, był bowiem zakłopotany całą sytuacją.
Tymczasem wzrok Tify i Yuffie spoczywał na różowo odzianej damie, która stała się nowym przedmiotem plotek, od których nie stroniła krótko ścięta chłopczyca.
- Panno Kisaragi, to nie są rejony slumsów, że można sobie na wszystko pozwolić. Ta szkoła ma wysoką renomę, a to oznacza iż nie jesteście tu z przypadku. - gładził stary włos Bugenhagen, zaś Yuffie ucichła.
Różne twarze były teraz skierowane na nauczyciela, wpatrywały się i kopiowały każdą bruzdę, linię pomarszczonej twarzy profesorskiej.
- No? - mruknął poirytowany blondyn, odpowiadając na trwające od ponad piętnastu minut zaczepki łysego gościa, siedzącego tuż za plecami Strife'a.
- Rude - przedstawił się i ścisnął radośnie palec nowego kompana, wymuszając uścisk. - Ile masz lat?
- Sto jeden... - odburknął blondyn pod nosem, nie widząc sensu w pytaniu.
- To i tak młodo wyglądasz! - łysol pacnął go w ramię i parsknął idiotycznym śmiechem. Był wysokim gościem z charakterystycznym poczuciem humoru.
Blondyn bezsilnie westchnął, zasłaniając twarz jakąś przypadkową książką.
          Pierwszy dzwonek wydawał się być wybawieniem (...) 
Do blondyna podeszły dwie dziewczyny, które zdążył poznać wcześniej. Z całą pewnością Cloud potrzebował czasu na ogarnięcie i spakowanie podręczników do plecaka. Lockheart i Kissaragi stały z dziwnie wlepionymi na twarzy uśmiechami, śledząc każdy  ruch kolegi.
Zapiął niedbale torbę i zerknął na nie.
- Tak?
- Co tak? - rzuciła Yuffie, wychylając do przodu tułów energicznym i nieprzewidywalnym ruchem, a jej twarz zrównała się z twarzą przykucniętego Clouda. - Lepiej opowiedz, kim jest twoja nowa różowa towarzyszka? - dorzuciła ciekawsko.
Cloud bez słowa pokręcił głową z bezradnością wobec zaczepek gaduły.
- Ależ ty jesteś! - nabrała powietrza w usta nadymając policzki i natychmiast się wyprostowała. 
- Mógłbyś okazać trochę entuzjazmu, przyjęli nas do najlepszej szkoły w całym mieście, mówiłam że mi się uda, mówiłam, mówiłam? - podskakiwała w miejscu, wypluwając z siebie nadmiar emocji.
- Wcale nie jest tak kolorowo, żebyście się przypadkiem nie zdziwiły. - dodał rzeczowo, zapinając klamrę torby. Umieścił pasek na chudym ramieniu, powstając z kucek.
- Co masz na myśli? - wtrąciła brunetka i uczyniła kilka kroków w stronę chłopaka.
Blondyn uśmiechnął się nieco pobłażliwie, odwrócił plecami do dziewcząt, z zamiarem opuszczenia sali 24.
- Shinra, mako i reaktory - bąknął wzruszając ramionami - połączcie wszystkie szczegóły, a otrzymacie całość. Myślę, że w końcu zrozumiecie.
Wąska sylwetka rozpłynęła się w zatłoczonym od młodzieży korytarzu.
Yuffie jak porażona puściła się w pęd za chłopakiem, wierząc, że może go jeszcze dogonić i wyciągnąć trochę więcej informacji. Rozgorączkowana przepychała się przez tłum, potrącając przy okazji Jessie i Biggsa. Nagle stercząca blond czupryna mignęła jej przed oczami; zacisnęła palce na wełnianym rękawie i szarpnęła do tyłu ramieniem Clouda.
- Cloud!
- Yuffie?
- Tifa?!
Brunetka również potrząsała ramieniem, tyle że gaduły, patrząc na nią pretensjonalnie.
- Nieważne, nieważne - wymamrotała gaduła pod nosem - Skąd to wszystko wiesz? - zwróciła się do zaskoczonego sceną blondyna.
- Jesteście mało domyślne. Nasz zachwycający prezydent próbuje zatuszować pewne sprawy, budując prestiżowe szkoły i parki, a przecież każdy wie, że nie czyni tego ze swojej wielkoduszności... A nie zastanawiałyście się nad tym, skąd w szpitalach ostatnio tyle chorych dzieci, tylu robotników? - Spytał naprowadzająco, przy czym zsunął ręce gaduły, które teraz uciskały jego szyję.
Korzystając z nagłego szoku, w jakim pozostawił dziewczyny, zdążył się uwolnić i poprawić rozciągnięty sweter, po czym opuścił koleżanki.
- Zresztą, o takie szczegóły pytajcie Sephirotha... - rzucił na odchodne i ruszył przed siebie, znikając tuż za szkolnym wodopojem.
        Dziewczyny przez chwilę stały w bezruchu próbując połączyć wszystkie fakty w całość. Yuffie kiwnęła twierdząco głową ruszając dumnie do przodu. W tle zadźwięczał rozedrgany dzwonek, wołając na kolejne zajęcia.